Get Adobe Flash player

O tym, że Polaków można spotkać wszędzie mogliśmy się przekonać na kolejnej eskapadzie Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia. Trasa wiodła przez trzy kraje: Ukrainę, Mołdawię i Rumunię.

Kto narzeka na nasze drogi powinien wybrać się w tamte strony. Zwłaszcza, że Czerniowce (Ukraina) zostały wówczas dotknięte powodzią. Mieszkańcy miłosiernie wtykają w rozpadliny i doły w jezdni gałęzie z okolicznych drzew. Tym sposobem kierowcom udaje się ominąć co większe pułapki. Żadnych robót drogowych nie widać. Granica z Mołdawią jest pusta.

Mołdawia czy Mołdowa? Mołdowa brzmi dosyć obco i nie jest raczej polecana przez językoznawców. Najkrócej mówiąc Mołdową nazywa się państwo utworzone po rozpadzie Związku Radzieckiego, w odróżnieniu od o wiele większej krainy geograficznej i historycznej zajmującej obszar wschodniej Rumunii. Mołdowa ma powierzchnię 33 843 km kw. i liczy 3 560 430 mieszkańców.

Bielcy i PoloniaBielcy to niespełna 100-tysięczne miasto, gdzie prężnie funkcjonują organizacje polonijne: Stowarzyszenie „Dom Polski" i Polskie Towarzystwo Medyczne, gdzie wydawane jest polskie czasopismo „Jutrzenka" a od 2000 roku nadawane są w języku polskim audycje „Polska fala". W imieniu całej Polonii wita nas pani Paulina i zabiera do niedalekiej Grigoriówki gdzie oczekują nas inni Polonusi. Jeszcze tylko króciutka wizyta w kościele katolickim, gdzie właśnie zabrakło polskiego księdza, a wraz z nim mszy odprawianej po polsku. Pani Paulina jest, jak zaznacza na samym początku, Polką ale urodzoną już tutaj. Słychać to po mowie, w której mieszają się słowa polskie i rosyjskie. To emigracja porozbiorowa, po powstaniu styczniowym. Kiedyś Grigoriówkęnazywano nawet Małą Warszawką – z powodu dużej liczby zesłańców po powstaniu. Tu towarzyszy nam więcej kobiet. Z dumą mówią o swoich dzieciach i wnukach, które znają język polski. A wnuk Pauliny tylko dlatego dostał pracę, że posługuje się nim biegle. Jeszcze do niedawna była zasada, że Polacy pobierają się tylko pomiędzy swymi, ale ten zwyczaj już ginie. Obiad jemy w tutejszym domu kultury. Przy okazji smakujemy mamałygi z owczym serem. Podaje się ją do drugiego dania tak jak u nas ziemniaki. Mamałyga jest mdła, ale z ostrym serem smakuje całkiem dobrze. Poza pieniędzmi za obiad zostawiamy składkowy prezent w różnych walutach. Na statutową działalność.Jak zawsze zostawiamy upominki, w postaci szkolnych przyborów i polskich książek.W Mołdawii widać biedę. Wyłazi z każdej ulicy, płotu, domu... zaniedbanego, często z folią w oknach zamiast szyb. Warto dodać, że emerytura Pani Pauliny wynosi 60 euro. Żegnamy się polskimi patriotyczno ludowymi pieśniami.Kiszyniów wydaje się przyjaznym miastem z nielicznie zachowanymi cerkwiami prawosławnymi, Łukiem Tryumfalnym, pięknym Ratuszem, pomnikiem Stefana Wielkiego i szerokimi, bulwarowymi ulicami.. W dodatku łatwo się tu porozumieć, większość rozmawia po rosyjsku.Będąc w Mołdawii trudno ominąć słynną na cały świat winnicę Milestii Mici. Zapowiadają ją setki hektarów winorośli. Winnica jest wydrążona w skałach, liczy sobie ponad 200 kilometrów korytarzy i trzeba w środku jeździć busami. Dojrzewa tam ponad 1,5 mln litrów wina, najpierw w wielkich dębowych bekach, potem w butelkach w pozycji (koniecznie!) leżącej. Już sam dziedziniec wita niebanalnie. Oto z butli do wielkich pucharów wylewa się białe i czerwone wino. Nikt nie próbował, czy prawdziwe.Po Rumunii wiejską drogąW Rumunii dla odmiany porozumieć się niełatwo, bo Rumuni rosyjskiego nie uznają. Chyba, że ktoś włada językiem francuskim. Sentymentem ale i historią ciążą ku Francji i Cesarstwu Rzymskiemu. Stąd prawie w każdej większej miejscowości stoi pomnik wilczycy z Remusem i Romulusem. Tu od zawsze zbiegły się ważne szlaki handlowe, ale też i liczne najazdy i zajazdy wojsk wszelakich, od południa, zachodu i wschodu. Rumunia to kilka krain geograficznych, każda o innej tradycji historycznej, odmienna obyczajami ale i mentalnością.Podróż boczną drogą przez rumuńskie wioski jest dla nas, Polaków podróżą w czasie. Do tyłu o 30- 40 lat. Po podwórkach, ale i po drodze stadami chodzą kury, kaczki, gęsi, obok pasą się krowy zaganiane kijem przez gospodynie, w przydrożnym rowie, w błocie ryje beztroski prosiak, a płaskie wozy turkocą ciągnięte przez konika. Na wzgórzach widać wypas dużych stad owiec. Cała ziemia jest uprawiona, dominują wielkie powierzchnie kukurydzy, pszenicy, jęczmienia i słonecznika. Za to domy bardzo różne, zindywidualizowane, kolorowe, ciekawe, przy każdym studnia z obudową. To artystyczne majstersztyki. Każda obudowa jest inna, zdradza artystyczny talent i projektanta i wykonawcy.Mamaja jest nadmorskim przyczółkiem Konstancy, typową miejscowością wypoczynkową. Zaskakuje wąską plażą i wieżowcami. Konstanca – stare portowe miasto nad Morzem Czarnym ze śladami dawnej wielkości i rzymskimi wpływami, gdzie jednym z głównych pomników jest pomnik Owidiusza. Tu w zgodzie współistnieją meczety, cerkwie i kościół katolicki.Bukareszt to wielkie piękne miasto gdzie nawet „reformatorska" działalność „Słońca Tatr" czyli Ceausescu nie zdołała zniszczyć jego uroku. Tu widać i średniowiecze z resztką uliczek i domów, i iście francuskie kamieniczki z okresu końca XIX i początku XX wieku, i wreszcie monumentalne budowle okresu komunizmu. Wśród nich Gmach Parlamentu, druga co do wielkości budowla na świecie.Suczawa i okoliceKolejny cel podróży to Suczawa i okolice, gdzie znajduje się drugie znaczące skupisko Polaków. Są to potomkowie emigracji zarobkowo – gospodarczej datującej się od drugiej połowy XVIII wieku. Okręgu Suczawski zamieszkuje około 2 600 Polaków.Sama Suczawa jest miastem liczącym trochę ponad 100 tysięcy osób. Jest miastem wieloetnicznym z liczbą 252 Polaków. Niegdyś była stolicą okręgu Bukowińskiego, siedzibą gospodarów. Stąd ruiny Twierdzy Tronowej, a ponadto Monastyry św. Jana Nowego o Ormiański „Zamka"i cerkwie. Obecnie jest spokojnym, trochę prowincjonalnym ale uroczym miastem na podgórzu Karpat. W Nowym Sołońcu po polskuDo Nowego Sołońca w gminie Kaczyka, kilkanaście kilometrów od Suczawy, jedziemy nową betonową drogą zwaną przez miejscowych szosą Kwaśniewskiego. Mieszkańcy z wdzięcznością wspominają wizytę ówczesnego Prezydenta, która zaowocowała właśnie tą betonówką. Dzięki temu może tu dojechać bus i świat jakby się przybliżył. Jest niedziela i cała wieś podąża do kościoła. Zaraz po mszy czas na indywidualne spotkania. Miło porozmawiać po polsku chociaż ta polonijna mowa jest trochę archaiczna, prosta... Większość rozmówców była w Polsce, część dosyć regularnie odwiedza rodziny.W drodze powrotnej zahaczamy o kopalnię soli, wykorzystywaną do celów tak turystycznych jak zdrowotnych (sala gimnastyczna pod ziemią i miejsca do inhalacji). Z radością zauważamy, że wszystkie napisy wykonane są po rumuńsku i po polsku.I artystyczne perełkiNa koniec pobytu na Rumunii, jakby na deser – artystyczne perełki. Jedziemy do dwu monastyrów, słynnych na cały świat. Sławę zyskały poprzez unikalne malowidła naścienne tak zewnętrzne jak i wewnętrzne. Liczą sobie 400 – 500 lat ale czas był dla nich łaskawy. Tylko w dolnych partiach, na zewnątrz widać wyraźne ślady zniszczeń. Reszta jest na tyle wyraźna, że można odczytać inskrypcje, rozpoznać twarze namalowanych fundatorów i świętych. Takich cerkwii jest więcej. Wszystkie znajdują się na światowej liście arcydzieł UNESCO. Warto było zobaczyć.

 

Tekst: Ola Lewtak / Zdjęcia Ola Lewtak, Maria Korszla

 

  •  PATRONATY
    PATRONATY
  • Nie tylko z NBP
    Nie tylko z NBP
  • Z Parlamentu
    Z Parlamentu
  • AFISZ kultury
    AFISZ kultury
  • ZAPROSILI NAS
    ZAPROSILI NAS
  • Liderzy Gospodarki
    Liderzy Gospodarki