Strasburg (franc. Strasbourg, niem. Straßburg, łac. Argentoratum) to typowe miasto pogranicza. W wyniku odwiecznych sporów Francji i Niemiec o Alzację, wielokrotnie zmieniał przynależność państwową. Tak naprawdę nie był i nie jest ani całkiem niemiecki, ani całkiem francuski, ani nawet całkiem alzacki. Poprzez wieki katolicy i luteranie bili się i godzili się w Strasburgu, który teraz staje się coraz bardziej muzułmański... Obecnie mieszkańcy mówią po francusku i po niemiecku, a także co raz chętniej po angielsku, nie wspominając o innych językach UE oraz rosyjskim. Strasburg to miasto, które łączy wiele kultur, a europejski styl widoczny jest na każdym kroku. To zapewne jedno z niewielu miejsc, w którym od razu chce sie zamieszkać.

Szczególnie od momentu, gdy swoją siedzibę znalazł tu Parlament Europejski, a miasto stało się faktycznym symbolem francusko-niemieckiego pojednania. W Strasburgu swoje siedziby mają liczne organizacje międzynarodowe, nie tylko związane ze Wspólnotami Europejskimi. Nota bene tu właśnie miała siedzibę pierwsza taka organizacja, powstała po Kongresie Wiedeńskim w 1815 r - Komisja Renu dla wspólnego administrowania żeglugą na tej strategicznej rzece.
Instytucje Europejskie leżą nieco na północ, w miejscu, gdzie Ill krzyżuje się z kanałem Marna-Ren. Na trzech rogach tego „skrzyżowania" wznoszą się trzy „ultranowoczesne" - jak powiedzieliby Francuzi - gmachy: Pałac Europejski (siedziba Rady Europy), Parlament Europejski oraz Trybunał Praw Człowieka. Tuż obok Pałacu Europejskiego leży największy i najładniejszy park Strasburga, zwany Oranżerią. Z wymienionych instytucji, tylko Parlament Europejski jest organem Unii Europejskiej. PE to swoisty ewenement: jest to jedyny na świecie ponadnarodowy organ powoływany w wyborach powszechnych. Wydawałoby się, że jego znaczenie powinno być potężne; tymczasem PE ma mocno ograniczone kompetencje. Dość powiedzieć, że nie ma nawet prawa samodzielnie wybrać swojej siedziby. Europosłowie i pracownicy PE prywatnie przyznają, że woleliby wszystkie posiedzenia parlamentu mieć w Brukseli, a obecny, ustalony odgórnie system z trzema siedzibami – w Brukseli, w Strasburgu i w Luksemburgu – to marnotrawstwo. Nie trudno nie przyznać im racji, ale też nie należy liczyć na to, by ten stan rzeczy się prędko zmienił. Nie tylko więc MEP -y będą nadal jeździć tam i z powrotem na linii Bruksela – Strasburg (w Luksemburgu nie odbywają się posiedzenia, są tylko jednostki administarcyjne).


Parlament jest udostępniany dla zwykłych turystów i zwiedzających zaproszonych np. przez eurodeputowanych. Nowoczesne pomysły architektoniczne wykorzystane w budynkach sprawiają duże wrażenie. Budowa budynku Parlamentu, któremu nadano symboliczny kształt statku, trwała 6 lat. Jednak zadniem tam pracujących i petentów można było lepiej rozwiązać kwestie komunikacji wewnetrznej. Na zewnątrz uwagę zwraca szklana kula ulokowana w centralnej części dziedzińca Parlamentu Europejskiego. Nazwana została Archikulą i symbolizuje Zjednoczony Świat, a jest autorstwa polskich artystów: Beaty i Tomasza Urbanowiczów. Gdy odbywała się sesja plenarna Parlamentu można spotkać swoich europosłów w trakcie przew w obradach albo po glosowaniach. Warto też udać sie na Galerie dla gosci, VIP-ów oraz prasy i zobaczyć deputowanych w akcji np. wygłaszających treściwe prezentacje będące syntezą wcześniejszych ustaleń wewnątrz frakcji. Niestety frekwencja - podobnie jak w parlamentach krajowych - nie bywa powalająca. W ubiegłej kadencji na 785 posłów do Parlamentu Europejskiego tylko 41 było obecnych na wszystkich posiedzeniach plenarnych. Na ówczesnych 54 europosłów z Polski - tylko dwóch. Obaj ze wschodniej części kraju: dr. Mieczysław Janowski z podkarpackiego i prof. Zbigniew Zaleski z Lublina, którzy no ta bene nie uzyskali obecnie reelekcji... Jan Olbrycht, polski poseł do PE i wieloletni samorządowiec wyjaśnia, że europejska polityka "uciera się" w kuluarach, a nie na sali plenarnej. Posłowie oczywiście pilnują by być na czas po to, żeby „wcisnąć guzik", a przemówienia śledzą z bezpośredniej transmisji na monitorach rozmieszczonych w prawie wszystkich zakamarkach Parlamentu. Same obrady niewiele się różnią od tych w polskim Sejmie. Główna różnica jest chyba taka, że posłowie, gdy mają przemawiać, po prostu mówią tam, gdzie siedzą, bez wychodzenia na mównicę. No i oczywiście, każda wypowiedź jest na bieżąco tłumaczona na dwadzieścia jeden pozostałych języków. Wersja polska jest w słuchawkach na kanale 18. Póki co, nie mają tu komisji śledczych, ani "euro-palikota."
Ciekawy i widoczny dzięki czerwonym charakterystycznym rurom konstrukcyjnym, jest też modernistyczny budynek Trybunału Praw Człowieka. Przewodnicząca jednej z sekcji Trybunału - mecenas Renata Degener, która z zawodową radością oprowadza gości i objaśnia zasady, procedury, struktury Trybunału Praw Człowieka - zauważa, że Polacy przodują wśród krajów ślących skargi do Trybunału, choć wiele spośród tych spraw nie jest dobrze przygotowanych pod względem merytorycznym i przez co, większość z nich zostaje uznana za niedopuszczalne i musi być odrzucona. Mogliśmy się przekonać, że - niestety - dosyć często władza nadużywa swoich uprawnień wobec zwykłego obywatela. Dlatego tak ważna jest ochrona praw człowieka - dla zachowania równowagi w państwie. Problematyka ochrony praw człowieka jest dość nowa w nauce prawa, ale bardzo szybko zyskała niezwykłą wartość społeczną i polityczną. Trzeba przecież wiedzieć, że prawa człowieka są niejednokrotnie kryterium oceny państw, rządów oraz prawa. Te państwa, które ignorują ich istnienie, są negatywnie postrzegane. Szczególność praw człowieka polega na tym, że nie potrzebują żadnego uzasadnienia - należą do każdego mieszkańca każdej społeczności tylko dlatego, że jest człowiekiem.
W pobliżu Trybunału i Rady Europy ( nie mylić z "unijną" RE) znajduje się Park de l'Orangerie. To oaza spokoju z bogatą roślinnością. Od razu widać różnce w wykorzystaniu przestrzeni publicznej ale i to, że o wygląd parku dbają rzesze ogrodników. Oranżeria to miejsce godne plecenia na spacer, wycieczkę rowerową czy piknik. W centrum parku znajduje się pałacyk Józefiny, w którym nigdy nie zamieszkała. W każdym razie dziś, w gnieździe uwitym na kominie budowli, bocianom (symbol Alzacji) żyje się wspaniale. Strasburg leży nad rzeczką o nazwie Ill, która trochę dalej na północ wpada do Renu. Praktycznie cała strasburska starówka leży na wyspie (Grande Île - Wielka Wyspa), którą od południa opływa Ill, a od północy - sztucznie wykopana fosa. To tutaj znajdują się główne zabytki miasta - katedra, kościoły katolickie i protestanckie; na pół drewniane, a na pół murowane kamieniczki; wąskie uliczki, małe ryneczki i rozległe place. Przy katedrze znajduje się najstarszy dom w Strasburgu, o wspaniale wyrzeźbionym brązowym murze. Obecnie to restauracja. Dalej warto zajrzeć do najbardziej urokliwej części miasta – Mała Francja widocznej w całej okazałości z rogatki Barrage Vauban, wybudowanej do obrony Strasburga od strony rzeki. La Petite France to budynki z muru pruskiego, kocie łby na drodze, kafejki – jedna przy drugiej, sztalugi malarzy uwieczniających pędzlem urok tego zakątka; to kanały, śluzy, sygnały statków rzecznych, mosty... Być w Strasburgu i ominąć Małą Francję to grzech. Niegdyś mieściły się tu młyny, garbarnie oraz szpitale, w których leczono chorych na francuską chorobę (stąd nazwa). Teraz są tu restauracje, sklepy z pamiątkami i setki turystów. Zaraz obok znajduje się Muzeum Sztuki Współczesnej. Warto wspomnieć też o rzeźbie na środku ronda, przy którym znajduje się siedziba telewizji regionalnej (program 3) oraz budynek władz regionu alzackiego - eksponowany obiekt wygląda jak wielki spieczony tasiemiec (raczej nieuzbrojony). Nawet osiadli technokraci i miejscowi zapytani o to, co rzeźba właściwie przedstawia lub co sobą symbolizuje, nie mają sensownej odpowiedzi...
W Strasburgu znajduje się kilka uczelni (na jednej z nich studiował Goethe) i zwykle są to jednostki o długiej tradycji, mające swe siedziby w zabytkowych budynkach. W XIX w. na północny wschód od Wielkiej Wyspy Niemcy zbudowali nową, monumentalną dzielnicę (Ville Allemande - Niemieckie Miasto). Jej główną osią jest Bulwar Wolności ciągnący się od Placu Republiki na południowy wschód po Plac Uniwersytecki. Dalej rozciąga się Dzielnica Uniwersytecka z przytłaczającym Pałacem Uniwersyteckim, za którym Niemcy zbudowali m.in. muzeum zoologiczne, ogród botaniczny i obserwatorium astronomiczne. Trochę bardziej na południe i na wschód znajdują się nowsze, XX-wieczne budynki składające się w sumie na wielki kampus trzech strasburskich uniwersytetów. Jako "stolica eurodeputowanych" Strasburg lansuje zwłaszcza te uczelnie, których domeną jest właśnie politologia. Do nich należy m.in. Uniwersytet Roberta Schumanna, ale najbardziej prestiżowa jest znana z Paryża - ENA, École Nationnale d'Administration (posiadająca jeszcze jeden ośrodek w Brukselli). To wyższa szkoła administracji i nauk politycznych, którą ukończyło dwóch prezydentów Francji. Dyplom tej uczelni daje ogromne możliwości nie tylko w unijnych strukturach, ale i wielkim biznesie. Z rozmów odbytych podczas prezentacji tej ekskluzywnej jednostki funkcjonujacej w strukturze Kancelari Premiera Republiki Francuskiej wyziera smutna statytyka - na razie mają tylko jednego Polaka studiującego na ENA, co jest po częsci wynikiem niechętnego kierowania przez polskie urzędy wybijających się urzędników na te stosunkowo drogie studia, jak i braku informacji o tej ścieżce eurokariery.
MARIUSZ TRUBALSKI - Klub Sprawozdawców Parlamentarnych